Czy bez mi³o¶ci mo¿na ¿yæ? Udaje siê nam to tyle lat. Wiemy, ¿e nasze ¿ycie mog³oby byæ pe³niejsze, piêkniejsze, ale.. przyzwyczaili¶my siê. Gdzie¶ za nami jaka¶ nieodzwajemniona, jednostronna mi³o¶æ, która tylko u¶wiadomi³a nam, ¿e bez tej drugiej osoby da siê ¿yæ. Skupiamy siê na szkole, pracy, jakim¶ hobby. Wk³adamy nasz± energiê w powy¿sze. Mo¿e gdzie¶ w g³êbi maj±c nadziejê na kochanie i bycie pokochanym. ¦wiadomo¶æ, ¿e ta nadzieja mo¿e siê nie zi¶ciæ, wywo³uje smutek, ale nie rozpacz.
I nagle, jak grom z jasnego nieba, spada na nas strza³a Amora. Prze¿ywamy piêkn±, odwzajemnion± mi³o¶æ. Poznajemy wszystko, co z tym jest zwi±zane, niesamowit± rado¶æ, wywo³an± byciem z drug± osob±, cieszymy siê z ka¿dego u¶miechu na jej twarzy, ¶miejemy siê i p³aczemy razem. Zostajemy zaakceptowani tacy, jacy jeste¶my, i zauwa¿amy, ¿e nie przeszkadzaj± nam za bardzo nieliczne wady tej drugiej osoby. Widzimy, czym jest piêkno zwi±zku opartego na wzajemnej mi³o¶ci. Zaczynamy wierzyæ w siebie, zyskujemy cel w ¿yciu. ¦wiat staje siê cudowny.
A potem.. potem druga osoba równie nagle jak przysz³a, odchodzi. Mi³o¶æ nas uskrzydli³a, teraz skrzyd³a odpadaj±. Spadamy z wysoka.. Na twarz. Zaczynamy zdawaæ sobie sprawê, ¿e nie chcemy wracaæ do ¿ycia, jakie wiedli¶my poprzednio przez tak d³ugo. Zaznawszy tego cudownego uczucia, chcemy siê w nim zadurzyæ - powrót jest niemo¿liwy. Podnie¶æ siê jest ciê¿ko, ale wkrótce po tym, gdy nam siê to ju¿ uda, podnosimy g³owê i rozgl±damy siê woko³o, szukaj±c kogo¶, komu mogliby¶my ofiarowaæ nasze uczucie, i wzi±æ od tej osoby to samo. Desperacko znowu chcemy kochaæ i byæ kochani. Czy upadek nas niczego nie nauczy³? Owszem, tego, ¿e nie jeste¶my ju¿ w stanie le¿eæ tak jak dawniej, potrzebujemy tego uczucia szybowania w przestworzach. £atwo jest pokochaæ, je¶li kto¶ naprawdê tego pragnie. Wiêc znajdujemy kogo¶, kto wydaje siê wspania³ym obiektem naszych uczuæ. Ale okazuje siê, ¿e albo osoba ta nie chce od nas a¿ tyle, albo chce rzeczywi¶cie wszystkiego, ale na krótki czas.. Po którym znów zostajemy sami. Znowu zdruzgotani klêsk±, znowu cierpimy.. Ale zarazem wiemy, ¿e gdy siê poddamy, nigdy siê ju¿ nie wzniesiemy. Wiêc ponownie stawiamy wszystko na jedn± kartê.. bo inaczej nie by³oby to ¿ycie, ale stanie z boku. I ¿yjemy. Podnosimy siê po to, aby znowu zostaæ ugodzonym czyj±¶ wzgard±, obojêtno¶ci± lub po prostu kalkulacj±. Ale przemy ci±gle w tym samym kierunku.
Maj±c nadziejê, wierz±c, ¿e kiedy¶ przestaniemy przegrywaæ...
Tadek Knapik
12 kwietnia 1997, Kraków